Realia postklimatycznego życia.
Jakże marnym i żałosnym stworzeniem muszę się wydawać dla postronnego obserwatora, gdy jaram się jak głupia pozwalając obmacywać się na sklepie jednemu z moich klientów. Oczywiście takich obserwatorów wtedy nie ma. Oprócz samej siebie, gdy po ochlonięciu analizuje sytuację jeszcze raz. "Stara, a głupia." - myślę wtedy. Jednak takie rzadkie, ale przyjemne sytuacje są dla mnie namiastką emocji, które miałam podczas podróży po klimacie. Specjalnie używam słowa "klimat", bo moje preferencje nie pokrywają się tylko i wyłącznie z elementami Bdsm. Zawsze było to pragnienie emocji a ich wyzwalanie było z użyciem tych elementów. Przeszłam pewna ścieżkę. Od ślepej fascynacji, przez realizację siebie i spełnienie aż po zwątpienie i rezygnację. Pragnienia nadal pozostały. W małżeństwie nie masz szans ich zrealizowania. Co jednak mi zostało? Realne poszukiwania nie bardzo wchodzą w grę. Liczy się dyskrecja. Za to wirtualne... Tu po prostu jestem tak niesamowicie rozczarowan...