Dzień piąty

Nie muszę czuć woni alkoholu, żeby wiedzieć, że pije. Wystarczy kilka subtelnych szczegółów, charakterystyczne spojrzenie, ton głosu. Widzę to nawet zanim zacznie pić. W końcu mam wprawę - ja, żona alkoholika z dziesięcioletnim stażem. Nie trzeba pustych butelek poustawianych po kątach żeby wiedzieć, że pije. Wystarczy to, że nie przychodzi na górę do sypialni, że jedzenie przestało znikać z lodówki, że telewizor włączony jest nieco głośniej niż zwykle.

Wtedy m wyłącza się z naszego wspólnego świata i ja zostaję sama. Wiem już, że muszę poustawiać wszystkie sprawy tak, jakby go nie było w domu. Załatwić sąsiadkę, żeby odbierała dziecko z przystanku, moją matkę by zajęła się drugim dzieckiem, zadzwonić do przedszkola, zadzwonić do fundacji, poodwoływać zajęcia na które nie będzie miał je kto zawieźć. Robię to już niejako beznamiętnie. Jakby po prostu pozmieniały się plany. Jakby szanowny m miał wyjazd służbowy albo na małą chwilę przestał istnieć, zamienił się w mebel o który się potykam. W to coś leżące bez życia na wersalce albo snujące się po domu od ściany do ściany. I tyle. Ja w swoim świecie. On w swoim.

Gorzej jak to coś zechce się wedrzeć do mojego świata. Jeśli jest to niewielka ingerencja, parę słów próbujących wywołać awanturę to moją reakcją jest jedynie ironiczny uśmiech. Dawno za sobą mam czasy awantur i fruwających krzeseł. Uodporniłam się. Albo gdy nocą obudzi mnie głośna muzyka po prostu schodzę i ściszam. Oczywiście za chwilę znów jest podgłaśniana i tak kilka razy. Równowagę i cierpliwość tracę tylko jeśli chodzi o dzieci. Gdy przez to co on robi one cierpią. Na szczęście nie zdarza się to często.

Zawsze, gdy m ma ciągi jestem rozdrażniona. Ciągła niepewność, stan gotowości do walki, stres...
Obrywają osoby z mojego otoczenia. Zupełnie niewinne. Dlatego zamykam się w sobie. Tłumię gniew. Zatraciłam umiejętność odreagowywania poprzez płacz. Ale te wszystkie negatywne emocje zostają w środku. Powodują rosnącą frustrację. Dlatego czasem nawet taka twardzielka jak ja potrzebuje przegrać. Ale tylko wtedy kiedy można sobie na to pozwolić, bo przegrana nie oznacza klęski.

Komentarze

  1. Współczuję ci bardzo a zarazem podziwiam że jesteś taka twarda jeśli będziesz chciałą płakać obok mnie to niema sprawy zrozumiem przytulę bez interesownie taki jestem czuły aż do bulu szczery aż czasem są z tego kłopoty ale to już inna bajka jest.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Piękna i Bestia

Iluzja

Mechanizmy obronne